Ale ja chcę!

Znacie to? Wizyta w sklepie. Na horyzoncie zabawki. Dziecko zamienia się w pożeracza wzrokiem. Ba, nie na wzroku się kończy. Wszystko takie ciekawe, takie kolorowe, takie nowe. Jak tu przejść nad tym do porządku dziennego? Jak tu nie chcieć podejść bliżej, stanąć, dotknąć, zabrać ze sobą…

Lekcja pokory pod regałem

Regały z zabawkami to niezwykle ważne miejsce w życiu młodego człowieka. Ściera się przed nimi rodzicielski punkt widzenia i czyste pragnienie małego człowieka. To nie tylko miejsce pierwszych negocjacji. Ale przede wszystkim miejsce, gdzie dziecko uczy się, czy ma prawo chcieć i ile może chcieć od życia.

Przed regałami z zabawkami można zobaczyć przegląd różnych reakcji. Po jednej stronie barykady są rodzice, którzy stanowczo mówią NIE. Po drugiej stronie rodzice, którzy ulegają i łatwo mówią TAK.

Odebrać szansę na marzenia

Wśród nich są reakcje najbardziej destrukcyjne dla dziecka. I to one mogą mieć konsekwencje na całe życie. Mogą sprawić, że dziecko przestanie wierzyć, że pragnienia są w porządku, a nawet przestanie doświadczać swoich pragnień. Odetnie się od nich jak od niewygodnych utrudniaczy życia.

A wtedy jako dorosły nie ośmieli się marzyć i sięgać po nowe. Bo będzie nauczony, że pragnąć nie jest w porządku. Będzie wolał pokornie tkwić w tym, co przynosi życie. Nie da sobie szansy, na pasjonujące życie, bo kiedyś mu ją odebrano.

Wielkie emocje a manipulacja

Ta destrukcyjna reakcja każe dziecko za sam fakt, że ono czegoś chce, że się złości, że rozpacza po tym, jak nie dostanie tego. Jeśli rodzic mówi: „Przecież ostatnio dostałeś, jak możesz znowu chcieć”, „Jesteś niewdzięczny”, „Nie doceniasz tego, co masz”. „Wstydź się, tyle dostałeś i chcesz więcej”, daje przekaz dziecku, że dziecko nie ma prawa więcej chcieć. A dlaczego by nie??? Bo rozpacza?

Przecież z każdym wielkim pragnieniem związane są wielkie emocje. Często nie są próbą manipulacji rodzicem w celu zdobycia trofeum (manipulacji trzeba powiedzieć zdecydowane NIE), tylko autentycznie przeżywaną reakcją. Nauka radzenia sobie z takimi emocjami jest ważną częścią uczenia się radzenia sobie z porażkami.

Nie masz prawa chcieć

Gdy rozczarowane dziecko cierpi, potrzebuje zrozumienia. Nie chodzi o to, że ma dostać każdą zachciankę, żeby nie doświadczać rozczarowania, złości, czy rozpaczy. Inaczej się przecież nie nauczy ani radzić sobie z odmową, ani z rozczarowaniem. Chodzi o to, że dziecko ma wiedzieć, że te uczucia są ok. Niech nie czuje się winne, że czuje to, co w takiej chwili czuje. I niech nie boi się z tego powodu chcieć! Taka zachowawcza strategia ma swoje plusy, kto nie chce, ten unika rozczarowań. Ale taka strategia sprawia, że życie staje się szare.

Jak my dorośli czujemy się, gdy bardzo czegoś chcemy i to się nie udaje? Czujemy to samo, co dzieci. Zawód, smutek, czasami złość. Tylko my potrafimy sobie już z tymi trudnymi emocjami radzić, a dzieci jeszcze nie. Uczą się na warsztatach z życia przed regałem. Uczą się od nas. I niech nie uczą się, że tłumienie oczekiwań jest najlepszym sposobem na brak rozczarowania.

Można chcieć więcej

Przecież każdy z nas ma prawo chcieć dużo, jak najwięcej. To, czy zawalczymy lub zadbamy o to, by po to sięgnąć zależy już od różnych czynników. To, czy to dostaniemy, to inna sprawa. Ale dobrze, gdy mamy poczucie, że zasługujemy na to, by chcieć i mieć. Gdy nie przepraszamy, że żyjemy.

Tak mówi bliski mi wielki myśliciel naszych czasów – Eliyahu M. Goldratt – do nas należy wybór, czy chcemy prowadzić życie wygodne, czy satysfakcjonujące. Do nas należy także wybór, czy nasze dzieci nauczymy prowadzić życie wygodne, czy satysfakcjonujące.

Dodać skrzydeł pragnieniom

Gdy nie podcinamy skrzydeł dziecięcym pragnieniom, to dzieci uczą się chcieć dużo i z pokorą przyjmują, że wiele z ich pragnień nie jest spełnianych. Ale zostaje w nich wiara, że są w porządku one i ich pragnienia. Że mają prawo prosić, a odmowa jest czymś naturalnym. Że są warte tego, by oczekiwać od życia. I że prośby czasem zostają wynagradzane, i to jest w życiu wspaniałe.

Wpis: listopad 2015

Ten wpis na ufajsobie.pl pochodzi z mojego nieistniejącego już bloga – blogrodzica.pl. Pisałam go z myślą, by nieść iskrę inspiracji rodzicom, którzy nie zawsze znajdują w sobie siłę na wyzwania rozdziecielstwa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.